Nie jesteśmy fankami dużej ilości zabawek. Pierwsza wyrzuciłabym ze żłobków i kawiarni dziecięcych te wszystkie zepsute i zniszczone plastiki. A że im mniej zabawek, tym bardziej dzieciaki włączają swoją kreatywność, to wychodzimy z założenia, że jeżeli już kupować - to lepiej zainwestować w zabawkę piękną, oryginalną, ale prostą zarazem, działającą bardziej na wyobraźnię, mogącą służyć pokoleniom i nie frustrującą ;-). I taką właśnie zabawkę miałyśmy okazję ostatnio testować. Angielskie VUP baby przesłało nam ten śliczny domek z kulkami:
Domek z kulkami (lub właściwie kulodrom) szybko stał się częścią wystroju pokoju dziecięcego, ozdobą samą w sobie. Starannie wykonany, z wysokiej jakości drewna i pięknie pomalowany nietoksycznymi, bezpiecznymi dla dziecka farbami w kontrastowe barwy, jest tak ładny, że chce się go eksponować.
Zabawka jest dobrze przemyślana. Kulki spadają po torze, nie wypadają, na końcu toru - nagroda - dzwoneczek! Sam dźwięk spadających kulek też jest bardzo charakterystyczny i łatwo rozpoznawalny przez maluchy. Domek jest poręczny - bez problemu można go przenosić z pokoju do pokoju. Zabawka ciekawie angażuje dzieci w różnym wieku. Nasz maluszek 8-miesięczny nie mógł przestać patrzeć na spadające kulki. Śledził wzrokiem ich gonitwę po torze i usiłował złapać, w celu konsumpcji - wiadomo ;-) A na każdy dźwięk dzwoneczka śmiał się do rozpuku. Zabawka stała się jedną z jego ulubionych zabawek.
Zabawka jest dobrze przemyślana. Kulki spadają po torze, nie wypadają, na końcu toru - nagroda - dzwoneczek! Sam dźwięk spadających kulek też jest bardzo charakterystyczny i łatwo rozpoznawalny przez maluchy. Domek jest poręczny - bez problemu można go przenosić z pokoju do pokoju. Zabawka ciekawie angażuje dzieci w różnym wieku. Nasz maluszek 8-miesięczny nie mógł przestać patrzeć na spadające kulki. Śledził wzrokiem ich gonitwę po torze i usiłował złapać, w celu konsumpcji - wiadomo ;-) A na każdy dźwięk dzwoneczka śmiał się do rozpuku. Zabawka stała się jedną z jego ulubionych zabawek.
Starszak roczny uwielbiał za kulkami ganiać. Choć właśnie zaczął się przemieszczać i nie był w stanie za długo usiedzieć przy zabawkach, to mechanizm spadających kulek "usadzał" go jednak na... moment. No i ta zabawka kulkami poza torem... Najstarszy tester natomiast - lat dwa - podszedł do zadania bardzo eksperymentalnie. Próbował wrzucać wszystkie kulki naraz, lub każdą po kolei, lub w przeciwnym kierunku. Bardzo interesował go dzwoneczek na końcu. Skąd dzwoni, co zrobić żeby dzwonił niezależnie od kulki i jak zrobić żeby nie dzwonił. Zjeżdżalnia służyła również jako tor dla innych przedmiotów.
Zabawka okazała się być również bardzo fajnym pomysłem na zabawę rodzeństwa. Doceniamy to, bo zabawek, które potrafią zaangażować dwójkę maluchów i sprawić, że starsze nabiera przekonania, że z tym młodszym jednak da się pobawić, nie ma zbyt wielu.
My dorośli także lubimy tę zabawkę, bo jest ładna, nie ogłupia, nie wydaje koszmarnych dźwięków, kreatywnie angażuje towarzystwo i przede wszystkim - nie niszczy się po pierwszych tygodniach użytkowania. A dodatkowo, na sam koniec dnia, możemy wszyscy wspólnie poszukać kuleczek po całym mieszkaniu ;-)
Tor kulkowy Vilac należy do klasyków i najlepiej sprzedających się zabawek tej marki. Doczekał się także swoich wersji limitowanych :-)
My polecamy ją na prezent. W VUP baby kosztuje 32 funty. Przy okazji zakupów warto także obejrzeć inne produkty marki Vilac. My polujemy jeszcze na to pianinko...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz