Ten post jest mocno przeterminowany. Bo z dzieckiem (rocznym) w Madrycie byłam w grudniu. Przeterminowany, bo od tamtej pory naprawdę wiele się zmieniło i tamten Madryt już nie jest tym Madrytem, ale powoli, dojdziemy.
Z dzieckiem w Madrycie łatwo nie jest, choć z drugiej strony bycie tam z dzieckiem to czysta przyjemność. Łatwo nie jest, ponieważ o wygodach ułatwiających macierzyństwo można zapomnieć! Krzesełka do karmienia należą do rzadkości (ba! my chodząc po naprawdę wielu miejscach i śpiąc w dwóch hotelach nie trafiliśmy na ani jedno...), co nie zmienia faktu, że dzieci są uwielbiane w knajpach i zupełnie nikomu nie przeszkadzają. Dzieci krzyczące, brudzące, płaczące, plątające się pod nogami - proszę bardzo! Do dzieci się cmoka, zaczepia, "porywa na ręce". I jest ich wszędzie pełno! Na ulicach, w galeriach sztuki, w knajpach, zatłoczonych barach. O zgrozo! nawet w totalnie zadymionych miejscach. Choć to właśnie jest już przeterminowane, bo od 1.01.2011 w Hiszpani została wprowadzona jedna z najbardziej restyrykcyjnych ustaw dotyczących palenia w miejscach publicznych. A muszę przyznać, że był to dla mnie duuuuży minu tego miasta.
Dzieci pełno wszędzie i dzieci są bardzo eleganckie. Króluje ZARA od stóp do głów. Dzieci wyglądają troszkę jak kopie swoich rodziców. Trudno było znaleźć maluchy w różowych kombinezonach (mimo, że padał śnieg!!!). Wszystkie maluchy w płaszczykach, lakierkach. Dziewczynki z kokardami we włosach (hit!), chłopcy w rajstopkach i bermudach. Dzieciaki wyjęte z katalogu. Czy oni się mniej brudzą? Ogólnie rzecz biorąc... czuliśmy się tam jak rasowi dresiarze, całą rodziną :-)
Dużo fajnych sklepów z ciuszkami dla maluchów. Moje serce podbiła Agatha Ruiz de la Prada. Kolorowa, jakby na przekór rzędzącej na ulicach stonowanej i bezpiecznej ZARZE, choć na pewno świetnie się z nią komponująca. Mimo, że usytuowana, na ulicy wśród butików Chanel i Prady (ta Prady) cenami nie zwala z nóg. Ba! jak na tak świetnie wykonane i autorskie prjoekty można by nawet powiedzieć, że jest bardzo przystępna. Miłe też jest to, że obsługuje Cię sama twórczyni marki (może akurat tak trafiłam :-)
Poza tym cała masa sklepików z różnymi zakręconymi rzeczami, designerskimi zabawkami, ręcznie dzierganymi... jedynymi sztukami. Oto kilka znalezisk. Każde z nich zasługuje na swój post i obiecuję, że taki dostanie.
I mój faworyt piękny butik z ... żelkami.
Świetne są też miejsca, gdzie Pani siedzi w witrynie i na maszynie haftuje spersonalizowane bodziaki, śliniaki, ręczniczki. Brakuje mi takich miejsc tutaj. I jeszcze kultury kierowców. Kobieta z wózkiem rządzi. Nie znajdzie się taki, który nie przepuści Cię na pasach. Nie musisz wyczekiwać, aż łaskawie ktoś się zlituje lub co najgorsze straszyć, że zaraz mu pod koła wjedziesz. Także Madryt na kilka dni z dzieckiem - jak najbardziej tak! Tym bardziej Madryt wolny od dymu papierosowego. Brak krzesełek da się przeżyć, a do zobaczenia cała masa pięknych obrazów, mega nowoczesnej architektury, no i to jedzenie... Jedyne co to nie polecam kobietom w ciąży! (te sery dojrzewające, pachnące szynki wędzone i czerwone wino... - mordęga!)
2 komentarze:
Agatha Ruiz de la Prada - kosmos. świetne ciuszki, fajne i proste pomysły. Love it!
świetne są też modele większe dla mam :-) ale tych bez brzucha
Prześlij komentarz