poradnik dla rodziców - nie tylko zielonych!

czwartek, 15 grudnia 2011

ładnebebe to dwie mamy. Jedna bardziej zdystansowana, druga bardziej zaangażowana. Jak dostałyśmy do zrecenzjowania "Poradnik dla zielonych rodziców" śmiałyśmy się, że to ta bardziej zaangażowana powinna o nim napisać. Ale traf chciał, że "Poradnik..." trafił najpierw w ręce tej zdystansowanej i... jestem mile zaskoczona!


Na początku muszę wyznać, że nie jestem fanką "W głębi kontinuum" (już słyszę te gromy...) i zakładałam, że również tu znajdę ton, który mi w krzewieniu jakiejkolwiek ideologii nie odpowiada. Cytując klasyka: "moja racja jest racją najmojszą...". Poza tym: nie znoszę wzbudzania poczucia winy w matkach, które nie karmią piersią, decydują się na cesarkę, nie noszą w chuście, dają smoczki, nie śpią z dziećmi. Sama mam dwójkę dzieci i wsłuchując się w moją intuicję wiem, że każde z nich ma zupełnie inne potrzeby. Jedno uwielbiało chustę, drugie nie znosiło. Jedno może wisieć na piersi non stop, dla drugiego to było czysto pokarmowe zaspokojenie, za które po 9 miesiącu samo (!) podziękowało. Jedno było gotowe w 5. miesiącu jeść wszystko co się rusza (lub nie ;-), drugie nie ma na to najmniejszej ochoty. Kluczowe jest szanowanie tych potrzeb, a nie ślepe realizowanie planu jakiejś ideologii wychowawczej, niezależnie od tego czy jest to Tracy Hogg czy Jean Liedloff. Widzę, że dookoła mnie są różne matki i każda z nich ma swój sposób na bliskość. Każda na swój sposób przytula i wyraża miłość. Muszę przyznać, że na starcie zraziły mnie też recenzje blogerek w stylu: "to pierwsze wychowywałam w błędzie, ale z drugim już się nawrócę".

I z taką oto postawą zaczęłam lekturę. Wstęp książki mnie zaniepokoił : "Zrozumiałyśmy..., że nie musimy robić wszystkich rzeczy, które "należy" i "trzeba" pod groźbą wychowania dziecka niedostosowanego" . Bo być może jest to specyfika mojego środowiska, ale już nie jest wcale tak bardzo jasne co "należy" i "trzeba". Coraz częściej matki opowiadają o terrorze laktacyjnym i krzywych spojrzeniach, kiedy karmią butelką. Zdarza się nawet, że matka jadąca z płaczącym dzieckiem w wózku jest zabijana spojrzeniem przez matki z dziećmi w chustach. Bo czasem łatwo jest szybko coś ocenić, a szybka ocena potrafi być bardzo krzywdząca. No i czy nigdy Wam się nie zdarzyło, że Wasze dziecko płakało Wam w chuście? Nie wierzę ;-)

Także na start przyodziałam grubą skórę i od razu weszłam w rolę cynika. Jednak tym milej zaskoczyła mnie dalsza lektura. Już pierwsze rozdziały sprawiły, że poluzowalam i zaczęłam z naprawdę dużym zainteresowaniem czytać. Rozmowy są prowadzone konkretnie i rzeczowo. Owszem, są subiektywne, ale poza tym bardzo mądre. Przez większość z nich przebija się tolerancyjny i wyważony ton. Jesteśmy gotowi zaufać ekspertom i ich słowom. Podoba mi się, że każdy z nich pozwala na pewien luz, nie ocenia, po prostu pokazuje swoją perspektywę. 

Moje ulubione rozdziały to rozmowa z położną Moniką Staszewską o karmieniu piersią (świetnie, że na ten temat wypowiada się babcia!), o zdrowym odżywianiu z Joanną Mendecką (która rozgrzesza rodziców, którzy dadzą dziecku pomarańczę), z Magdaleną Wójcicką-Molską (o zabawkach z kartonów - wiadomo dlaczego - uwielbiamy!) i najbardziej - z psychologiem Anetą Mazurkiewicz o sztuce kochania (dawno nie czytałam tylu mądrych słów na jednej kartce papieru!). Moim zdaniem najsłabiej wypadł rozdział chustowy (za dużo głosów, trudno wyłapać to co najistotniejsze) i - o dziwo! - rozmowa z bardzo przeze mnie lubianą Agnieszką Stein (rodzicielstwo bliskości w pigułce wyszło dla mnie zupełnie nie przekonująco... trochę jak kolejny sposób na dziecko, w moim odczuciu zaprzeczyło samo sobie).

Po przeczytaniu tej książki - a zajęło mi to dosłownie kilka dni (szybko i dobrze się ją czyta) - myślę, że powinna to być lektura obowiązkowa każdej mamy, ale również babci, teściowej i taty. Choćby po to, aby wiedzieć z czym się nie zgadzamy lub, z drugiej strony, aby mieć mocny argument na piśmie w czasie kolejnej dyskusji z teściową. Poza tym, oprócz typowo ekologicznych rozwiązań, które możemy zastoswać lub nie, jest tam sporo naprawdę mądrych rzeczy o wychowaniu, kochaniu, podejściu do dziecka, zabawy, jedzenia, itd. Dobrze jest je przeczytać i zatrzymać się nad nimi przez moment. Jak choćby to zdanie: "zapewne każdy rodzic kocha swoje dziecko, ale nie każde dziecko czuje, że jest kochane". Gdyby to ode mnie zależało, to wykupiłabym cały naklad i włożyłabym każdej matce w szpitalu do torby z wyprawką obok jednorazowych pieluch i kosmetyków znanej marki na N. Właśnie po to, by się zatrzymała, pomyślała i dokonała świadomego wyboru, w zgodzie z sobą - bo nie ma nic gorszego niż brak wiedzy!

I na koniec: książka wizualnie jest naprawdę świetnie wydana. Wydrukowana na ekologicznym papierze. Nie krzyczy, nie ma tysięcy ramek, ma za to fajne ilustracje Olki Osadzińskiej. Jest nowoczesna, przyjemnie się ją czyta. Każdy wywiad jest jasno i przejrzyście pokazany. Pożyczam brzuchatym koleżankom z mocną rekomendacją! A babci i teściowej kupuję pod choinkę! A kupić ją można u wydawcy, czyli w sklepiku Mamani - UWAGA! Dla naszych czytelników na hasło: ładne bebe "Poradnik" w specjalnej cenie 35zł! I oczywiście przesyłka gratis :-)



5 komentarzy:

Unknown pisze...

bardzo fajna recenzja, taka normalna i w moim duchu, jak dotąd czytałam tylko same zachwyty i kajanie się mam, że ich rodzicielstwo nie było takie jak w tym poradniku, eko, bardzo dziękuję

kosmosik pisze...

:-) cieszymy się, ze się podoba. Prosto z serca, bez przegiec napisalysmy jak jest :-) pozdrawiamy!

EFVVA pisze...

Dołączam się do podziękowań –super recenzja- także bardzo w moim duchu!
zgadzam się-każde dziecko jest inne -najistotniejsza jest intuicja i wsłuchanie się w potrzeby własnego dziecka i nie uleganie ogólnej presji otoczenia.
Książkę na pewno kupie:-)

kosmosik pisze...

Dziękujemy za miłe słowa :-)

kosmosik pisze...

Ach i książkę naprawdę warto kupić i przeczytać :-) Z nami taniej! :-)

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...